14 lutego 2016

Wcale nie umarłam... i piszę o tym, co zabrać do USA

Hej wszystkim!

Nie wchodziłam na mojego bloga przez chyba pół roku! To wszystko tak szybko minęło... Czują się jakbym tydzień temu miała interview z Ewą we Wrocławiu, a tak naprawdę jestem już ponad 4 miesiące w Stanach! Po powrocie do domu z Holandii i załatwieniu wizy czas po prostu przeleciał mi przez palce. Wybrałam się razem z moją ukochaną Mamusią na dwutygodniowe wakacje do Sharm el Sheikh, pozałatwiałam możliwie jak najwięcej spraw w Polsce, sprzedałam samochód i telewizor, oddałam 70% moich ubrań.

Chciałabym w miarę chronologicznie opisać Wam wszystko to, co wydarzyło do tej pory.

Tak więc... Co wziąć ze sobą do Stanów? Przed wylotem pytanie to budziło mnie w środku nocy, oblewało plecy potem i nie pozwalało przestać myśleć, że zapomnę czegoś ważnego. Moja rada dla Was - bierzcie jak najmniej! Kupowanie ubrań specjalnie na wyjazd? Zrobiłam to i nie żałuję. Ale nie można w tej kwestii przesadzać. Ja w okazyjnej cenie kupiłam jesienną kurteczkę, jakiś ciepły sweter i kilka t-shirtów. Niestety, ale praca au pair raczej nie pozwala na strojenie się codziennie w super ubrania. Raczej po tygodniu czy dwóch poddajesz się całkowicie i wychodzisz ze swojego pokoju w starym dresie, rozwalonej ulubionej koszulce i bez makijażu. Nawet golenie nóg przestało być ważne. Praca z dziećmi (o ile nie musisz wychodzić na miasto z nimi) wymaga wygodnego stroju. Z tego co widzę na różnych zajęciach z moim D. to matki/nianie przeważnie ubierają się tutaj na sportowo. Leginsy to podstawa. ALE! To co widziałam w Polsce, to głównie dziewczyny chodzą z pośladkami na widoku dla każdej jednej pary męskich oczu. W Stanach wszystkie kobiety (wyjątkiem tu są 13-latki) chodzą w leginsach z zakrytą pupą.
Ja wzięłam za dużo piżam. Nie wiem dlaczego, ale w domu miałam zawsze więcej piżam, niż rzeczy do chodzenia na codzień. Stare koszulki, spodnie dresowe czy inne wygodne ubrania w końcu przekształcały się w piżamę. Wam radziłabym wziąć jedną-dwie, ładne i porządne piżamki. W każdym domu jest suszarka i po dwóch godzinach wyciągasz czyste i pachnące ubranka :) Idąc dalej w kierunku robienia prania i ilości ubrań - weźcie jakieś 2 ładniejsze outfit'y, które pozwolą wam przetrwać pierwsze wyjścia na miasto bądź na spotkanie z pobliskimi au pair. Tutaj moda jest troszkę inna i po miesiącu będziecie chodzić tylko w rzeczach kupionych na miejscu, a polskie ubrania wylądują na najniższej półce w waszej garderobie.
Zapytajcie również HF czy w bliskim czasie po waszym przyjeździe zamierzają gdzieś wyjechać razem z Wami. Wtedy zabierając rzeczy tylko na "obowiązującą" aktualnie porę roku warto również dorzucić parę ubrań, które przydadzą się w docelowym miejscu. Moja HM uprzedziła mnie już na początku, abym zabrała letnie ubrania, gdyż planują w styczniu lecieć na Florydę i nie znajdę wtedy w sklepie letnich ubrań.
Nie kupujcie żadnej elektroniki "specjalnie" na wyjazd. Lepiej wymienić przeznaczone na ten cel pieniądze na dolary i kupić to na miejscu. Dla przykładu, ja planowałam kupić laptopa. Wyszedł co prawda drożej niż myślałam, ale nadal taniej niż ten sam w Polsce (różnica 500$, mowa o MacBooku Pro).
Nie brałabym "ogromnego" aparatu fotograficznego. Podczas szkolenia w NY a potem podczas wycieczki szkoda nerwów o martwienie się "czy ktoś nie ukradnie, czy nie zgubię" oraz moim zdaniem - nie warto tego nosić. Jeśli macie małą cyfrówkę - w zupełności wystarczy, jak nie to zdjęcia z telefonu (waszego, albo czyjegoś) też będą świetną pamiątką. A do samego NYC i tak wrócicie, bo te wycieczki są niczego warte i bardzo mało się zwiedza.
Zapytajcie swoją HF czy mają dla was przeznaczony telefon. Moi mieli dla mnie iPhone'a, więc mój dobry telefon z Polski zostawiłam Mamie. Ale telefon na samą podróż potrzebujecie!
Nie bierzcie żadnych suszarek do włosów, prostownic, depilatorów...itd. Podobno to wcale tutaj nie działa, poza tym zawsze możecie pożyczyć od Host Mamy.
Pierwsze co powinno wylądować w walizce to... przejściówka! Telefon, wspomniana wyżej cyfrówka... Bez tego małego urządzonka lipa! I nie zostawiajcie kupna tego na ostatnia chwilę! Ja wybrałam się po zakup tego 2 dni przed wylotem i niestety, ale inna au pair musiała mnie ratować.

Pakowanie na training school.
Tutaj rada dla dziewczyn z Cultural Care. Do bagażu podręcznego (mała walizka, koniecznie sprawdźcie wymiary linii lotniczych na lot do USA i na lot do docelowego miasta) spakujcie się na czas szkolenia. Ja leciałam w dresie, do walizki spakowałam drugie spodnie dresowe, 3 koszulki z krótkim rękawem (sprawdźcie pogodę przed samym wylotem), i jakiś ładny outfit na wycieczkę do NYC. Kosmetyki przelejcie do tych małych buteleczek o pojemności 100 ml (do kupienia w rossmannie). CC ma swój magazyn na duże walizki w takim małym budynku przy budynku szkolnym (tam gdzie na parterze są klasy a pierwsze i drugie piętro to pokoje) i tam zostawia się te ciężkie bagaże. Widziałam Kolumbijki taszczące swoje rzeczy na samą górę i śmiałam się w duchu z nich. Serio, spakowanie się do małej walizki to jedna z najmądrzejszych rzeczy jakie zrobiłam.

O prezentach dla HF nie będę się rozpisywać.. Weźcie jakieś typowe polskie słodycze - michałki, trufle, krówki (amerykańska host babcia nie mogła się najeść), ale koniecznie sprawdźcie czy są miękkie. Dzieciom jakiś drobny prezent. Może polską książkę kucharską po angielsku, jeśli lubią gotować. Przewodnik po Polsce po angielsku może? Ja z prezentami nie trafiłam i w zasadzie to mogłam nic nie brać :D

W następnym poście napiszę trochę o samym szkoleniu i o wycieczce do NYC.

Na zakończenie dwa zdjęcia z "mojego miejsca na Ziemi"

Wszystkim tym, którzy jeszcze czytają mojego mocno zakurzonego bloga bardzo dziękuję i pozdrawiam!




2 komentarze:

  1. Bardzo przydatny post! :)
    www.paulaintheusa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że przyda Ci się w przygotowaniach do wylotu! Dobrze przeczytałam, że masz już PM?! Pozdrawiam :*

      Usuń